Komentarze: 0
W szkole jakoś dziwnie było... Patrzyłaś się na mnie podejrzliwie z boku... Czułam takie nie wiem jak to można nazwać, tylko „obgadywanie” mi do głowy przychodzi. Wieczorkiem wstąpiłam do Ciebie- pogadać. Gdy spytałam się Ciebie w pewnej chwili czy jesteś na mnie zła i czy na pewno... Z pełną ironią się uśmiechnęłaś i powiedziałaś „nie”... ale nie odważyłaś mi się popatrzyć w oczy, a gdy Cię do tego zmusiłam... Szybko tego żałowałam... Tyle w oczętach Twych przekłamania widziałam... niech mi ktoś powie, że to jest przyjaźń... Normalnie w twarz wybuchnę temu komuś śmiechem... Tyle w naszej rozmowie było ironii i nieszczerych słów... nie wiem czy chmura gradowa by pomogła... Odejdź albo się zmień bo ja dłużej cierpieć nie potrafię już... Łez już wylewać nad nami nie potrafię... Kochać też już nie... Zaufać tym bardziej... Idź i nie wracaj albo stań na głowie i zrób coś w końcu sensownego... Jak zwykle głupia jestem, jak zwykle żyję nadzieją, choć iskrą, ale zawsze... Niestety to cała ja...
No cóż pogadałyśmy ostatnio dość poważnie, ale co to właściwie dało? W sumie dalej jesteśmy w punkcie wyjścia... dałam Ci do przeczytania ostatnią notkę, ale Ty nie wiesz nawet, że to jest notka na blogu... Nie wiesz o istnieniu tej stronki... i przepuszczam że się nie dowiesz...
Wiesz... jakieś 40 min. temu jeszcze byłyśmy razem... I co? Wkradała się między nami =>cisza<= Chwile, w których nie wiadomo o czym właściwie mówić... I czuć było taką pustkę... Wiem, że Ty to też odczułaś... I co zrobiłyśmy w kierunku zmiany tego? Nic. W sumie ta ostatnia notka nie wzbudziła u Ciebie jakiś szczególnych uczuć... Powiedziałaś tylko: "Przelałaś to, o czym wiemy obydwie"... Teraz zajmujesz się kimś innym i ja to rozumiem... Nawet go spotkałyśmy przez czysty przypadek ;) Nie można powiedzieć, że to przez to, że masz chłopaka, że z nim spędzasz mnóstwo czasu itd... (A poza tym cieszę się, że zaczęło Ci się układać). Między nami się psuje już od dłuższego czasu... Od listopada? A chłopaka masz od 3 tygodni...?
Wiesz... Pomału i realnie trace nadzieje... Z każdym spotkaniem coraz bardziej...
Może to będzie głupie zdanie... jak dziesiątki innych tutaj... ale ja od naszej pierwszej sprzeczki wiedziałam, że nasza przyjaźń, jeśli tak to można w ogóle nazwać, wiele nie przetrwa... To nie było założenie z góry, lecz stwierdzenie faktów. I znów się nie pomyliłam... Cokolwiek pomyślę związanego z faktami przyszłymi to się sprawdza... Ta zależność trwa już długo... Ale rzadko mówię o tych myślach głośno... Bo one często bolą... A ja nie mam w nawyku ranić... Widzę, też pewne reakcje ludzi i je potrafię szybko zanalizować... Ale to jeszcze zależy od kilku czynników. Potrafię powiedzieć co komuś jest, czego mu brakuje, co powinien zrobić... Ale to z reguły przyjaciół się nie tyczy... Oni to zupełnie inna bajka... Ta dobra i ta happy endem...
Czuję pewnego rodzaju pustkę w środku... i w najbliższych otoczeniu... Mimo, że spotkałam dziś ok.10 bardzo dobrze znanych mi osób, ale będących dla mnie tylko potencjalnymi kolegami/koleżankami. Wśród nich byłaś Ty... Poszłyśmy do lasu... Przejść się... Doszłyśmy, aż nad Odrę... Niby rozmawiałyśmy, ale praktycznie to nie wiadomo co to było... Ciągle wkradała się=>cisza<=...